niedziela, 31 marca 2013

W kierunku Ligi Polonijnych Drużyn Brydżowych

Pan Andrzej Koliński, animator brydża polonijnego z Toronto, skrytykował mnie ostatnio, w korespondencji prywatnej, że nieuzasadnienie utrzymuję, jakoby Stajnia Rajskiego była "Polonijnym Mistrzem Kanady." Zasugerował, że jest cała plejada polonijnych graczy, takich jak:

Jurek Czyzowicz,
Waldemar Frukacz,
Zygmunt Marcinski,
Piotr Klimowicz,
Pawel Janicki,
Czeslaw Kepa,
Zbigniew Radwanski.

którzy, gdyby stworzyli drużynę, z łatwością ograliby Stajnię Rajskiego, Tuzy z Ontario i Cyrk Iniewskiego razem wzięte. To, być może, jest prawdą. W Kanadzie i USA jest wielu utalentowanych graczy, którzy z sukcesem stawali przeciwko najlepszym zawodnikom na tym kontynencie. Tak to się jednak dzieje, że czy to w szachach, czy w brydżu, czy w jeszcze jakimś innym sporcie, my szukamy przeciwników o podobnej sile. Czyżowicz czy Marciński wolą na pewno grać na Rodwella czy Fantoniego, bo tylko granie z równymi lub silniejszymi jest na prawdę wyzwaniem. Ogrywanie słabszych nie sprawia nikomu przyjemności.

Oto co się wydarzyło dzisiaj w moim kółku brydżowym. W rozdaniu http://tinyurl.com/brzhhdg, rozgrywałem 2 kier (E) z poniższymi rękami:

 
S ściągnęła asa trefl i połączyła atu. Utrzymałem się w stole i zagrałem waleta pik, który został pobity damą. S znowu połączyła atu i ja znowu zagrałem pika ze stołu. Teraz N nie wytrzymał i wskoczył asem (sam nie wiem, co bym zrobił w jego systuacji), wyrabiając mi dwie lewy pikowe (posypał się król pik). Teraz nastąpiło małe karo, przejęte asem i przebitka kara przez N. W tym momencie przeciwnicy mieli już tzw. "książkę." Nastąpiło teraz zagranie w trefla. Przebiłem, ściągnąłem ostatniego atuta, i po ściągnięciu przeze mnie pika powstała następująca końcówka:
 
 
Po zagraniu przeze mnie ostatniego pika, S znalazła się w przymusie. Jeśli wyrzuci karo, wyrobi mi ósemkę. Ratowała się wyrzuceniem króla trefl, być może z pobudek feministycznych, bo po tym zagraniu dwie ostatnie lewy wzięły monarchinie w młodszych kolorach. Nie tak znowu częsty przykład przymusu, niezbędnego do wygrania kontraktu na wysokości dwóch.
 
Cóż, Frukacz czy Klimowicz, gdyby siedzieli na pozycji N, być może przepuścili by po raz drugi z asem pik. Nigdy się o tym nie dowiemy. Ci zawodnicy są tak dobrzy, że gra w Lidze Polonijnej nie jest dla nich specjalną atrakcją. Pod ich nieobecność, nie ma powodu żebyśmy nie mogli się pobawić. Więc dopóki się nie znajdzie jakaś drużyna, która pokona w meczu Stajnię Rajskiego, poważnie i niepoważnie będę utrzymywał, że ta drużyna, po wygraniu meczów z Toronto i Vancouver, jest ...
 
Polonijnym Mistrzem Kanady!
 
Co więcej, moja ambicja się na tym nie kończy. Mam nadzieję, że już niedługo dołączą do naszych rozgrywek inne polonijne drużyny  ... z całego świata! Oczyma wyobraźni widzę mecze o ... Polonijne Mistrzostwo Swiata! I spodziewam się mieć po drodze ... bardzo dużo dobrej zabawy! Czego i innym polonijnym graczom życzę.
 
(pr)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz